Dojarkasonne – brzydkie jak noc, nadchodzi równie nieubłaganie

Wszyscy dorośli fani Star Wars prawdopodobnie żałują, że robienie dobrych planszówek na licencjach filmowych i serialowych dopiero niedawno zaczęło być postrzegane jako dobry pomysł na biznes. A może po prostu chodzi o sprzedaż licencji komu innemu niż tylko firmom mającym spory kapitał ze sprzedaży crapów. Tak czy siak – Star Wars są świetnym przykładem, że odpowiednia firma z odpowiednią licencją jest w stanie zrobić dużo dobrego.

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to jest z licencjonowaniem SW oprócz tego, że licencja jest rozbita na gry figurkowe, skirmishe i planszówki. Być może wymyślili niedawno dalsze rozbicie licencji na rodzaje gier (a więc gry kafelkowe itd), bo oto jesteśmy świadkami utworzenia w bazie BoardGameGeek wpisu dotyczącego Star Wars Carcassonne (co ma wspaniale dużo sensu jeżeli chodzi o historię i geografię). Hans im Glueck pozyskał licencję i na jesieni pojawi się takie właśnie przetematowienie. Chociaż może „przeilustrowanie” będzie lepszym słowem.

Jeżeli licencja jest łatwiejsza do nabycia, to widzę możliwości zarobienia milionów kredytów przez firmy, które mają zdecydowanie bardziej pasujące do przerobienia na uniwersum SW gry. Pierwszy przyszedł mi do głowy Galaxy Trucker (czyli Ciężarówką przez galaktykę), ale tak naprawdę uniwersum jest na tyle rozległe, że pomieści praktycznie wszystko (Feld pewnie nawet się nie spoci podczas umieszczania swoich wszystkich gier w tym świecie).

Oprócz tego, że wersja prototypowa jest koszmarnie brzydka, jestem w zasadzie zwolennikiem przerabiania dobrych gier na SW. Można na tym tylko zyskać – bo gra dalej nazywa się Carcassonne, ale rynek na nią nagle spuchł jak Sosnowski po odkryciu barszczu. Chyba warto zainwestować w akcje Hans im Glueck 😉