Upokorzony przez technologię, czyli Red7 w wersji na telefon (i konkurs, a jak!)
Znasz to uczucie, gdy po partii w Red7 myślisz sobie „ale ich pięknie oszukałem, tak wygrałem, taki mądry”? Ja też nie, zwłaszcza w aplikacji.
Mówi się, że najbardziej udanym mariażem technologii i humanizmu jest gilotyna. Mówi się, że najbardziej udanym mariażem technologii i planszówek jest elektroniczna wersja Neuroshimy Hex. Po wielu, wielu próbach różnych tytułów na różnej wielkości ekranach też tak uważałem – co nie było trudne, bo był to jedyny tak sensowny port na urządzenie z ekranem. Teraz jednak w czasie wolnym od grania w planszówki z ludźmi mam już dwie aplikacje, które mogę wyciągnąć. Do grona najudańszych dołącza bowiem Red7.
Patrz przez pokój
Wydawcą Red7 w Polsce jest Lucrum Games. Co więcej – jest też dystrybutorem tego tytułu w Europie, okazało się bowiem, że było zaskakująco niewielu chętnych do kupowania tej gry po 100 złotych, czy ile tam import z kraju hamburgerów i niespodziewanych prezydentów kosztował. Znany z polityki zbijania Lucrum najpierw zbił cenę gry do bardzo przyzwoitego polskiego poziomu cenowego, później stawkę podbił Silver Bullet Games zbijając konieczność posiadania fizycznej kopii tej gry do grania w nią. A że, jak mówi stare przysłowie, „pod rękę lepiej niż za gardło”, to porozumienie Silver Bullet Games i Lucrum przeniosło wszechpromocję wersji elektronicznej na Essen. Dlatego wracając z Essen i nudząc się na lotnisku wiedziałem, że to może być rozwiązanie na miarę moich potrzeb.
Czymże to jest?
Karcianka Red7 jest grą, w której, jak w Grze o tron, nie ma rozwiązań pośrednich – albo na koniec swojej tury wygrywasz, albo odpadasz, a na twoim kurhanie tańczą przeciwnicy. Wygrywanie polega na zagrywaniu kart spełniających warunek zwycięstwa lub na zagrywaniu kart zmieniających warunki zwycięstwa. Pojedyncza partia trwa 5 minut, rozgrywka na punkty może potrwać i z godzinę. Do dyspozycji są warianty pozwalające grać jedno rozdanie, grać z akcjami specjalnymi, grać z dobieraniem kart, a także grać na punkty. Możemy dowolnie mieszać te tryby i w każdym odnajdziemy satysfakcję „prawie wygrałem, tylko gdyby nie ta ostatnia karta”.
Wersja elektroniczna
Samej gry dokładnie opisywać nie ma sensu – jeśli ktoś jej nie zna, to wydawca już ma taką osobę zaznaczoną na autorskiej wersji Google Maps i śpieszy z pomocą. A jak nie Lucrum, to Gradanie, oczywiście ZnadPlanszy. Jak jednak wypada sama aplikacja?
Przede wszystkim – kolorowo. Ponieważ sama gra oparta jest na 7 kolorach, to barwy odnajdziemy w każdym aspekcie. Nie zmniejsza to jednak czytelności – co więcej, czytelność ta z aktualizacji na aktualizację się poprawia, przynajmniej takie odnoszę wrażenie.
Świetnym zabiegiem jest gra na białym tle, na środku którego jest duża plama w stylu farby mieszanej na palecie – jej kolor mówi nam o zasadzie, która obecnie obowiązuje. W każdej chwili możemy z lewej strony ekranu wywołać przypomnienie tekstowe, każda karta opatrzona jest też ikoną, która po opatrzeniu się zmienia się w naprawdę informacyjną.
Grając mamy pełną swobodę wyboru trybów i liczby graczy – w moim odczuciu albo AI jednak w różnych trybach sprawdza się różnie, albo to ja, kwiatosz, mam różne zdolności pojmowania rzeczywistości. Wybierając tryb podstawowy na średnim poziomie wygrywam średnią liczbę partii, prawie nigdy nie wygrywam natomiast wersji z dobieraniem. Wersja do 40 punktów z kolei to moja hegemonia, AI na średnim poziomie sobie tu nie radzi za bardzo. Wersja z akcjami, wersje mieszane – tu już różnie.
Opisuję AI na średnim poziomie, ponieważ dla celów algorytmizacji Red7 nie jest przesadnie skomplikowaną grą. Dlatego najwyższy poziom AI łoi przeokrutnie, o ile dobrze pamiętam prezentację na Essen, to autor gry, Chris Cieslik (lub Carl Chudyk, nie wiem), dostaje od AI wciry częściej niż 9 razy na 10. Można powiedzieć – gra z głowy autora wyjdzie, ale autor zwycięsko z pojedynku z grą – nigdy. Nie ma to może sensu, ale brzmi całkiem dobrze.
Telefon mam raczej niezgorszy (recenzuję wersję na Androida), ale zauważam, że pod koniec partii intelekt elektroniczny potrafi zamulić. Jeśli ma się poddać – robi to od razu. Ale jeśli ma jakieś rozwiązanie, to potrafi je przed ruchem mielić i mielić – dotyczy to zwłaszcza przedostatniej zagrywanej karty. Być może to aktualizacyjne placebo, ale wydaje mi się, że uległo to poprawie w nowszej wersji.
Warto?
Sama lektura wstępu pokazuje, że moim zdaniem zdecydowanie tak. Do przeniesienia na ekrany telefonu gry z dużą planszą nadają się co najwyżej średnio, natomiast karcianki – rewelacyjnie. Red7, dzięki możliwości dostosowania trybów rozgrywki, a przez to i długości partii, nadaje się zarówno na krótką podróż autobusem, jak i na dwunastogodzinne oczekiwanie na lotnisku (pozdrawiam warszawską delegację na Essen).
Ja sam kupiłem aplikację oczekując przez 4 godziny na lotnisku w Dortmundzie i czas ten zleciał mi wyjątkowo szybko. Tak więc polecam całym sercem, nie warto tracić okazji do upokorzenia.
Konkurs
A skoro gra dobra, i można ją rozdać przez Internet, to tak właśnie zrobię 🙂 Dzięki uprzejmości wydawcy mam do rozdysponowania jeden kod na urządzenie z Androidem lud wyprodukowane przez giganta z ugryzionym jabłkiem. Na Windows Phone można zagrać tylko wersję fizyczną, położoną na słuchawce, a takiej do dyspozycji niestety nie mam. No nieważne.
Aby wygrać kod na aplikację Red7 trzeba wysłać maila na adres kwiatosz@znadplanszy.pl rozwijając skrót Red7 (na przykład „Rześki Entuzjasta Dopalaczy”, tylko że lepsze będą jednak zabawne) – spośród odpowiedzi wybiorę taką, która mnie ubawi najserdeczniej, zastrzegam sobie prawo do publikacji nadesłanych propozycji.
Na odpowiedzi czekam do 14 listopada do godziny 23:59, wysyłajcie je pod adres: kwiatosz@znadplanszy.pl koniecznie wpisując w temacie Red7. Taki bowiem będzie filtr na skrzynce, więc maili bez takiego tytułu po prostu nie zobaczę.