Najgorsze miejsce przy stole

Prywata już była, teraz coś lżejszego (chociaż w efekcie mającego dramatyczne konsekwencje, *dum*DUM*DUM!!!*). Gry planszowe możemy zasadniczo podzielić na dwie grupy: na takie z interakcją i na takie bez niej. Gry planszowe z interakcją też dzielą się na dwie zasadnicze grupy: z interakcją pozytywną i interakcją negatywną. Interakcja negatywna polega na tym, że po naszym działaniu ktoś ma czegoś mniej – czyli na przykład zabierzemy mu krowę, więc ma mniej krów, mniej szans na zwycięstwo, mniej szacunku do samego siebie. Interakcja pozytywna z kolei działa tak, że komuś coś możemy dać. Na przykład postawić dodatkowego złodzieja na jego polu, dać mu superprzydatną kartę klątwy w Dominionie, czy też dołożyć mu przesadnie narewolwerowaną kartę w Colt Express.

Oddzielną kategorią jest tak zwana „interakcja pośrednia” – oznacza to, że na przykład ja, kwiatosz, jestem ogniwem pośrednim między regułami gry a złością gracza siedzącego obok mnie. Polega to właśnie na tym, że obrywam pośrednio, bo gracz jest zły na grę. Właśnie – siedzącego obok. Bo, choć do tej pory z tekstu to nie wynikło, traktuje on o osobach siedzących obok nas. A raczej o tym, jak to my siedzimy obok kogoś.

Załóżmy na potrzeby dyskusji, że niektórzy z nas spędzają czas grając w planszówki. Podczas tych gier doświadczamy wymienionych powyżej rodzajów interakcji (lub takiej w stylu „ciche dni”, czyli zerowej). Sprawia to, że przed chwilą coś mieliśmy – teraz nie mamy. Jak na przykład krowa. Albo grając w 5 osób w Ticketa upatrzyliśmy sobie lokomotywę, która znika tuż przed naszą kolejką. Ktoś blokuje pole, które było wolne w ruchach poprzednich 5 osób. Kiedy je blokuje? Oczywiście tuż przez tym jak my mieliśmy tam postawić swojego kowboja. Najgorsze miejsce przy stole oznacza, że obojętnie jak dobrze gramy – splot okoliczności sprawia, że nie możemy wygrać. Bo nie dotrą do nas karty, nie będzie dostępnej już akcji, bo ktoś wydobędzie kostkę betonu w Alien Frontiers jedną zbywającą mu „szóstką”.

Wiele gier odznacza się tym, że na nasz wynik ma wpływ osoba siedząca bezpośrednio po nas lub przed nami. Dla zaawansowanych wiekiem przemawiającym przykładem jest Puerto Rico, dla młodszych będzie to… eeee… no nie pamiętam tytułu, ale nieraz podczas partii w niego musiałem ze złością uderzać laską o podłogę, aż mi się butla z tlenem przewracała. I teraz – może być tak, że ktoś wykonujący ruchy idealnie nam przeszkadzające siedzi daleko od nas. Przynajmniej tak słyszałem, mnie się to bowiem nie zdarzyło, zawsze siedzi obok. Szczególnie widoczne to się stało dla mnie podczas ogrywania do recenzji El Gaucho. Jakoś za każdym razem było tak, że ktoś mógł mi ukraść krowę tuż przed tym, jak miałem sprzedać stado. Z kolei ja mogłem kraść akurat wtedy, jak wszyscy wszystko sprzedali, a na pastwisku zostawała jedna leżąca, zabiedzona krówka, której wszyscy koledzy ze stada zostali już zmieleni i zjedzeni w lokalach rozsianych po całych Stanach Zjednoczonych.

Jeżeli nie zwróciliście na to wcześniej uwagi, to przy najbliższej partii sprawdźcie – czy gdybyście byli przed tym oszustem w kolejce czy byście ostatecznie jednak nie zatriumfowali? Czy ktoś dobrał potrzebną Wam kartę tuż przed Wami? Czy dobierając karty/kafelki w ciemno nie dostaje tego, co ewidentnie zamyka pastwisko na 65 owiec? Ja wcześniej nie zwracałem na to uwagi, moje porażki więc były nie tylko dotkliwe, ale i niezrozumiałe. Teraz już wszystko wiem. Po prostu źle siadam. Próbuję to zmienić siadając w innym miejscu, obok innych graczy. Okazuje się niestety, że Najgorsze Miejsce Przy Stole wędruje tuż przede mną. Myśli sobie: dzisiaj zatruję życie osobie, która siądzie na trzecim krześle od wejścia. No i kto siada na tym trzecim krześle? Właśnie. Jeśli ktoś ma pomysł na rozproszenie wpływu złego miejsca przy stole to chętnie posłucham, bo póki co pozostaje mi jedynie Santy Anno w wariancie z bieganiem dookoła stołu. A stawy już nie te…