Kłamstwo – część pierwsza

Heloł. Oto ruszam z obiecanym cyklem. Miałem ruszyć z tym wczoraj, ale zbieg daty i tematyki tego wpisu mógłby się źle odbić na moim szczęściu małżeńskim 😉

Startuję od tematyki kłamstwa. Jedną z moich ulubieńszych gier jest Avalon, wcześniej Resistance oraz Mafia – niewiele więc rzeczy jest bliższych memu sercu niż kłamanie na temat tego, co jest bliższa memu sercu 🙂

Oczywiście piszę to wszystko z perspektywy wykrywania kłamstwa – i do takiego stosowania zachęcam. Jeżeli ktoś postanowi się posiłkować tymi radami w złych celach – to jego sumienie zostanie obciążone. Wiedza jest jak siekiera – to narzędzie obojętne moralnie 😉

Pogadane, to może do konkretów 🙂 Sporo wiedzy zaczyna się, oraz często kończy, na mowie ciała. Ja jednak zdecydowanie nie chcę od tego zaczynać, bo niewiele rzeczy zalatuje w obecnych czasach większą ściemą niż „szkolenia z mowy ciała” – zwłaszcza „za darmo”, czyli z funduszy unijnych. Ale jak mi zacznie brakować pomysłów, to do mowy ciała na pewno wrócę – mam nadzieję, że będzie to już po okrzepnięciu cyklu 😉
Czas na wskaźniki kłamstwa.

[disklejmer – wszystkie przedstawiane przeze mnie kwestie nie sięgają prawdy absolutnej – sytuacyjnie niektóre sprawdzają się częściej, inne rzadziej; ogólna zasada jest taka – im więcej oznak współwystępuje, tym statystycznie diagnoza o kłamstwie trafniejsza. Sytuacyjność wskaźników powoduje też, że jedne bywają sprzeczne z innymi – dlatego izolowane niewiele dają, trzeba obserwować uważnie całość rozmowy. Te wpisy to też raczej forma zabawy – może okazać się przydatna, ale nie doradzam prowadzenia wykładów w oparciu o nie]

Dobór słów

Ważne jest nie tylko jak się mówi, ale także co się mówi. Powód dla takiego stanu rzeczy jest prosty. Przeważnie mówiąc prawdę po prostu mówimy, ewentualnie dobieramy słowa pod kątem „wyrafinowania” odbiorców. Natomiast kłamiąc musimy dobierać takie słowa i sformułowania, jakie wydają nam się adekwatne do mówienia prawdy w danej sytuacji. Ciężka robota 😉

 

1. Posługiwanie się słowami rozmówcy.
Kiedy idziemy z zajętym mózgiem przez miasto i ktoś nam powie „Cześć” odpowiemy automatycznie raczej „Cześć” niż „Dzień dobry” – i odwrotnie. Do opracowania adekwatnej odpowiedzi mózg potrzebuje zasobów, które w tej chwili przeznacza na wygrywanie wczorajszej dyskusji nt. wyższości euro nad Wielkanocą i odwrotnie. Kłamstwo obciąża mózg bardziej niż mogłoby się wydawać (kiedyś się na temat tego obciążenia rozpiszę).
Kiedy pytamy kogoś „Jesteś poplecznikiem Mordreda?”, a on nim faktycznie jest, mózg zaczyna się pocić. Częściej więc niż przy mówieniu prawdy użyje on naszych słów „Nie jestem poplecznikiem Mordreda” – zwłaszcza jeżeli musi udzielić odpowiedzi szybko. Szczególnie dobrze to widać jeżeli ktoś jest zaskoczony naszym pytaniem – czyli najczęściej świeżak grający pierwszy raz czerwonym – bo już w drugiej partii już trudniej kogoś zaskoczyć pytaniem o przynależność 😉 Aczkolwiek nagłe wyskoczenie z czymś takim w trakcie ożywionej dyskusji też potrafi zaskoczyć.

Czemu to działa? Zaskoczony pytaniem musi odpowiedzieć szybko – każda sekunda zwłoki to paląca wina rysująca się na jego odpowiedzi i on o tym wie. A wymyślenie innego sformułowania trwa dłużej niż odbicie użytego przez pytającego. Jeżeli ktoś na pytanie o przynależność odpowiada po 3 sekundach, to zaufania raczej nie wzbudzi 😉

 

2. Staranie się jest podejrzane.
Kłamstwo boi się dopytywania – bo nawet wymyśliwszy 100 scenariuszy nie wyczerpiemy puli wątpliwości. Osoba kłamiąca dlatego stara się w pierwszym wywodzie nie dać miejsca na wątpliwości – bo bez pytań można zmienić temat, a kłamstwo samo się utrwali w słowach innych.
Gra o Tron jest nieskończonym rezerwuarem przykładów. „To pole zostawmy zdemilitaryzowane, ja w nie nie mogę wjechać, bo tu z drugiej strony się odsłonię, a Sunspear potrzebuje tamtej beczki, więc będę związany walką. Zobacz, on na tamtym polu jest bezpieczny, bo Baratheon, Stark, Greyjoy” – czyli litania czemu to się akurat uda.
Podobnie działa zapewnienie „Nie zostawię tego zdemilitaryzowanego i na pewno nie zmienię zdania” – takie coś raczej sugeruje, że ten ktoś faktycznie się boi, że mógłby to zdanie zmienić, więc woli nie dopuścić do próby. Bo albo mamy przekonanie, że tak jest, albo musimy innych do naszego przekonania przekonać.
Brak argumentów można też zastąpić mocniejszymi słowami – kwantyfikatory „Zawsze, nigdy” z definicji rzadko bywają prawdziwe poza matematyką. Ich użycie też wskazuje odwołanie do abstrakcyjnej wartości.

Czemu to działa? Próba odwiedzenia od drążenia tematu – czy to przez pytania, czy też przez przekonywanie – to najlepsza obrona kłamstwa. Jeśli nie uda się komuś wyciągnąć go na jaw, to kłamstwo raczej samo z siebie na jaw nie wyjdzie.

 

3. Freud anybody?
Pomyłki freudowskie przeważnie stają się hitem imprezy i są wspominane tym dłużej im większe zakłopotanie to sprowadza na ich autora.
Ta kategoria jest w zasadzie samowyjaśniająca się (nie ma po co wchodzić w genezę) – „Przecież ani razu nie zagrałem sukcesu” mówi wystarczająco wiele 😉

 

4. Abstrakcją w szczegół.
Całkiem dobrą metodą ukrycia kłamstwa jest zasłonięcie go jakąś uniwersalną wartością.
„Wjedziesz mi tu w tej turze?” „Oczywiście że nie, jesteśmy w sojuszu, nigdy nie zdradzam sojuszników – wierzę w dotrzymywanie zobowiązań”.
Albo: „Czy zepsułeś pierwszą misję” „Nie, wg mnie psucie pierwszej misji jest głupotą”.

Dlaczego to działa? Bo pytany nie uważa, żeby dowody przemawiały na jego korzyść, więc przywołuje abstrakcyjną instancję, która w jego konstrukcji potwierdza jego wersję.

 

5. Ach ta niezręczna cisza.
Osoby czujące się niezręcznie czują się jeszcze gorzej w ciszy. Poczucie winy zdecydowanie jest nieprzyjemnym uczuciem, dlatego z dwójki milczących rozmówców to ten winny będzie dręczony ciszą.
Praktyka jest dość prosta: „Rzuciłeś porażkę w drugiej misji?” „Nie rzuciłem” pauza „przecież rzuciłbym w poprzedniej” pauza „Rychu tez był w tej misji, a on jest podejrzany” etc etc.
Wymilczywany będzie dorzucał szczegóły gdy odczuwane przez niego napięcie będzie wymagało rozładowania. Do momentu, gdy otrzyma sygnał dania mu wiary (albo rozpoczęcia rozmowy o czymś innym). Dorzuca te informacje wcale dalej nie pytany.

Czemu to działa? Cisza nie jest komfortowa, napięcie rośnie – w pewnym momencie trzeba je jakoś rozładować.
Warto to odróżnić od sytuacji, gdy pytany wyjaśnia wszystko od razu – winny raczej buduje swoją historię fragmentami.

 

6. Odpowiedź sugerowana.
Czasami niektórym brakuje cojones żeby zacząć wypowiedź od „nie” po pytaniu „czy mnie zaatakujesz?”. Wtedy pojawia się instytucja odpowiedzi sugerowanej.
„Zepsułeś pierwszą misję?” „Uważam, że psucie pierwszej misji jest bez sensu”
„Wjedziesz mi tutaj?” „W tej partii nikogo nie zdradziłem” albo „Przesuwając jednostkę ze stolicy wystawiłbym się na atak Lannistera”.
„Jesteś poplecznikiem Mordreda?” „Każda misja, na której byłem, się udała”.

Czemu to działa? Ktoś mówiący prawdę nie ma oporu do potwierdzenia, że mówi prawdę – u kłamcy to różnie bywa, kłamstwo rodzi napięcie, które nie pozwala skłamać w oczy.

Generalnie napięcie to mocny czynnik utrudniający kłamstwo – pani na obrazku zmniejsza napięcie poprzez gest „Przecież się przyznałam, to ta druga tego strona nie zauważyła”.